Close
Jak grillować, to tylko z Australijczykami!

Jak grillować, to tylko z Australijczykami!

Jeśli zapytasz Francuza o klasyczne dania jego ojczystej kuchni, jednym tchem wymieni ślimaki, coq au vin, beef bourguignon… My oczywiście pomyślimy o croissantach, bagietkach i serze. Lista będzie tak długa, że zajmie co najmniej stronę. Włosi mogą się z nami spierać, co jest ważniejsze, pizza czy pasta. Hinduską specjalność, czyli butter chicken, wiele osób mogłoby jeść codziennie do końca świata. Swoich zwolenników, i to pod każdą szerokością geograficzną, ma tajski pad thai. Koreańczycy podbijają świat korean fried chicken, a japoński ramen sprawił, że miliony ludzi planują swoją wymarzoną podróż do Tokio. Nawet Amerykanie mają się czym pochwalić, bo kto by nie chciał od czasu do czasu zjeść dobrego hamburgera. A Australijczycy*? Australijczycy mają grilla!

Zrób sałatę, złap butelkę wina i ruszaj na grilla!

BBQ, barbecue, barbie  – wiele nazw, ale jedno znaczenie. Grill dla Australijczyków jest pretekstem do spotkania. Dlatego w potocznym języku to po prostu synonim imprezy. Tak się spędza weekendy, święta, wakacje. Każdy powód jest dobry: urodziny, Boże Narodzenie, dzień wolny, słoneczny weekend, o który w Australii akurat nietrudno. Zasada jest prosta – grilla rozpalają gospodarze. Uwaga, model ma znaczenie! Australijczycy uwielbiają się pochwalić nowym BBQ bardziej niż nowym samochodem.

Na Czerwonym Kontynencie „grillowe” sklepy nie narzekają na brak klientów. Oferują oszałamiający wybór, który Europejczyka przyprawi o zawrót głowy. W wielu ogrodach wydzielane są specjalne strefy grillowe, a tam, podobnie jak w kuchni, koncentruje się życie imprezowe. Piec do pizzy albo profesjonalna patelnia do paelli nie będzie tutaj żadną awangardą. W pobliżu musi się znaleźć miejsce nie tylko do przygotowywania potraw, ale i na przenośną lodówkę, do której goście wrzucają przyniesione zgrzewki piwa, białe i różowe wino albo sparklingi (australijska nazwa win musujących, zarówno produkowanych metodą prosecco, jak i szampańską). Niepisana umowa jest taka – każdy przynosi przekąski lub sałaty dla wszystkich oraz alkohol dla siebie. Może właśnie dzięki temu australijski grill jest niezobowiązujący i zazwyczaj niekłopotliwy dla gospodarzy, więc każdy organizuje go tak często, jak tylko się da.

Idealny stek z końca świata

Grill rozpalony – czas odkryć karty i zdradzić menu. Wegetarianie będą rozczarowani. Australijski grill to przede wszystkim steki, owoce morza, rzadziej kurczak. Warzywa… raczej świeże. Przekąski: deska serów, domowy chleb na zakwasie, oliwki, pikle, humus. Mięso i owoce morza muszą być starannie przygotowane. To dla Australijczyka sprawa honoru. Steki będzie więc sprawdzał termometrem, frutti di mare doglądał co sekundę. Po zakupy pojedzie tyko w sprawdzone miejsce, na targ albo do zaprzyjaźnionego rzeźnika, z którym skonsultuje czas i temperaturę grillowania. Robert, winemaker uważa, że temperatura ma największe znaczenie i trzeba dostosować ją indywidualnie do rodzaju mięsa. Potrawa musi być upieczona równomiernie. Zdaniem Marka, właściciela salonu samochodowego, kluczowa jest jakość mięsa.

Jeśli jest naprawdę dobre, nie potrzebuje żadnej marynaty. Wystarczy odrobina soli. No i nie można „przeciągnąć” steków. Greg, inżynier, skonstruował w swoim ogrodzie podwójnego, piętrowego grilla, który pozwala mu osiągnąć efekt delikatnego podwędzenia mięsa, nadając stekom „trójwymiarowy” smak. To tylko próbka australijskich grillowych dylematów. Teraz wiadomo, dlaczego w żadnym innym kraju „Master Chef” nie cieszy się taką popularnością jak w Australii. Dzięki telewizyjnemu programowi sprzedaż „hibachi grill” (małe przenośne grille w japońskim stylu) wzrosła w Australii o 1600 proc. Trudno uwierzyć, a jednak…

Białe, różowe, shiraz

Mistrzostwo w grillowaniu osiąga się podobno po latach. Na szczęście dużo łatwiejsza wydaje się kwestia wina. Po przyjściu na imprezę, kiedy grill dopiero nabiera temperatury, pije się piwo, sparklinga (najpopularniejsze będzie chardonnay albo pinot noir w stylu prosecco), białe lekkie wino typu sauvignon blanc albo różowe.

W przypadku tego ostatniego króluje pinot noir i styl prowansalski. Mamy więc krótki kontakt ze skórką, delikatny różowy kolor, mnóstwo aromatów wakacyjnych owoców (truskawki, czereśnie, maliny) i orzeźwiający cytrusowy finisz.

Kiedy steki są gotowe, czas na większy winiarski kaliber, czyli klasyczne australijskie połączenie: BBQ i Shiraz. Jeśli na dworze wciąż jest ciepło, idealny będzie lżejszy, ale pełen smaku „cool climate Shiraz” z chłodniejszych regionów Australii, np. Adelaide Hills. Ma delikatne, miękkie taniny i nuty pieprzu idealnie komponujące się z grillowanymi potrawami, ale wciąż zachowuje świeżość czerwonych leśnych owoców i kwiatowe nuty. Jeśli pora zrobiła się późna, słońce już zaszło, a na talerzu czeka prawdziwie mięsna uczta, w kieliszku może pojawić się też poważniejszy shiraz np. z Barossa Valley albo cabernet sauvignon z Coonawarry. Pozostaje nam wtedy mieć nadzieję, że następnego dnia nie musimy iść do pracy.

Cheers!

*A przy okazji…

Kiedy zapytasz Australijczyka o polską kuchnię, co wymieni na pierwszym miejscu? Pierogi! Każdy zna kogoś, kto zna kogoś, kto robi pyszne pierogi. Na drugim miejscu jest barszcz, a dopiero potem bigos i gołąbki.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Close