W życiu każdego miłośnika wina przychodzi taki moment, że już niczego nie jesteśmy pewni i zaczynamy wątpić w całą swoją winiarską wiedzę i doświadczenie. Fiano mylimy z niebeczkowym chardonnay, australijski shiraz pachnie fiołkami, a ulubiony cabernet sauvignon ustępuje miejsca cabernet franc. To dobry znak! Winiarski świat zaczyna przypominać rozpędzony rollercoaster. Trudno za nim nadążyć, bo nowa generacja winiarzy z premedytacją zaciera granice między szczepami i stylami. Dzięki temu jest ciekawie, świeżo i zaskakująco. A że już nic nie wiemy… Trudno, takie czasy.
Winiarska Australia zaskakuje
My też całkiem niedawno przeżyliśmy moment pełnej dezorientacji. Podczas winiarsko-kulinarnego festiwalu Tasting Australia ze 150 przeróżnych wydarzeń, w których uczestniczyło ponad 68 tysięcy gości, wybraliśmy masterclass o grenache. Jakież było nasze zdziwienie, gdy degustację otworzyło wino zwiewne, aromatyczne, kwiatowe i lekkie niczym pinot noir. Opisywane przez ludzi z branży słowami wyjątkowo sympatycznie brzmiącymi jak: pretty, funky i lovely. Szczerze? Zupełnie nie pasowało do Australii, którą przecież kojarzymy z czerwonymi winami o złożonej budowie i bogatym, głębokim, skoncentrowanym smaku. To był dopiero początek niespodzianek…
Odrodzenie
Australia może pochwalić się najstarszymi nasadzeniami grenache na świecie (1848) nieprzerwanie dającymi owoce. Szczep ten ma długą historię na Czerwonym Kontynencie, choć niepozbawioną wzlotów i upadków. Przez lata był używany do produkcji win wzmacnianych. Potem masowo wycinany. Teraz wraca w blasku reflektorów nie tylko dzięki GSM (kultowy australijski blend grenache-shiraz-mataro). Nowe pokolenie winiarzy pokazuje, że solo grenache także może być elegancki i czarująco aromatyczny. Najlepsze winiarskie marki produkują dziś nowoczesne, eleganckie style grenache z wyraźnie obniżonym poziomem alkoholu. Wciąż kryją w sobie pikantne, ziemiste, dymne nuty zbalansowane smakiem owoców i łagodnymi taninami. Efekt? Finisz jest dłuuuugi, ale zwiewny niczym welon. Wiele z najbardziej interesujących grenache powstaje w duchu minimalnej interwencji (bez żadnych zbędnych dodatków). Wszystko, by pokazać piękno owocu, a nie sposoby na ulepszenie ich w winiarni.
Australijski grenache
Lubi ciepły klimat, więc na Czerwonym Kontynencie czuje się doskonale, zwłaszcza w dwóch sąsiadujących ze sobą regionach McLaren Vale i Barossa, gdzie stare winorośla nie należą do rzadkości. To odmiana, która wcześnie kwitnie i późno dojrzewa, co oznacza że winoogrodnicy muszą się nią opiekować dłużej niż innymi szczepami. I to tutaj – w winnicy – dzieje się cała magia. Grenache może dawać duże plony, ale wówczas tworzy wina proste. Te najlepsze pochodzą z winnic, które wyraźnie ograniczają plony. Dzięki temu cała energia roślin koncentruje się w mniejszej ilości owoców. Wina stają się ciekawsze, bardziej złożone i długowieczne. Co ciekawe, grenache nie jest fanem nowej beczki. Pięknie dojrzewa w beczkach starszych i większych, które mają bardziej neutralny wpływ. Nie zmieniają smaku wina, ale dodają mu głębi. To ten trzeci wymiar, który tak cenimy i który gwarantuje, że wino doskonale uzupełnia smak potraw. Nie konkuruje, nie przeszkadza, ale sprawia, że wszystko smakuje jeszcze lepiej. A skoro o jedzeniu mowa, to sprawdziliśmy, z czym Australijczycy łączą grenache. Na pierwszym miejscu są mięsa z grilla, lekkie curry i deska wędlin.
Grenache ma w sobie to, co pinot noir tylko obiecuje
Aromatyczny, soczysty, świeży, lekki i złożony jednocześnie. Pełny energii – taki jest współczesny grenache z Australii. To szczep, który na drugim końcu świata właśnie teraz ma swoje pięć minut. Przyciąga uwagę miłośników wina i ekspertów. W Barossa Valley dotychczas krył się w cieniu shiraza. Ale to już przeszłość. Lśni! Tyle, że nie każdy. Nowoczesny grenache ukazuje całe piękno owoców, nie zagłuszają go żadne dodatkowe zabiegi winiarskie ani sztuczki winemakerów. Zresztą to i tak na niewiele by się zdało. Jeśli podczas uprawy owoców coś pójdzie nie tak, to koniec. Shiraz można naprawić w winiarni podczas procesu robienia wina. Grenache, podobnie jak pinot noir, pokaże wszystkie błędy winoogrodników i winemakerów.
Co jeszcze się zmieniło? Owoce zbiera się wcześniej, nie pozwalając im za bardzo dojrzeć. Na nowe nasadzenia wybiera się chłodniejsze miejsca. Mniej cukru w winogronach oznacza mniej alkoholu, więcej delikatności, aromatyczności. Z tego samego powodu beczkę zastępują betonowe jaja fermentacyjne. Nowa beczka, która zmienia smak wina, dodając mu np. wyraźnych dębowych i waniliowych nut, odchodzi do lamusa. Co odważniejsi krytycy porównują ją do ananasa na pizzy.
Nowy grenache kryje w sobie piękne warstwy najróżniejszych smaków i aromatów, które jak fale uderzają w nasze podniebienie. Owocowe nuty uzupełniają miękkie taniny i ziołowe akcenty. W kieliszkach odnajdziemy odrobinę skórki pomarańczowej, kwiatów, pikantnych przypraw, cukierkowych i czekoladowych akcentów. Finisz może być nawet kremowy, ale musi być soczysty. Na koniec… najważniejszy jest balans. Kiedy zapytamy australijskich winemakerów dlaczego, ich grenache odnosi taki sukces, będą mówić nie tylko o zmianie generacji i poczuciu wolności. Wielu z nich przyzna, że wszystko zaczęło się od fascynacji pinot noirem, a nie shirazem. Mali i młodzi producenci zaczęli więc eksperymentować, szukać nowych sposobów, jak pokazać piękno owoców i jak do klasycznych win dodać świeży, nowoczesny twist. W tej pokoleniowej zmianie swój udział mają też konsumenci, którzy chcą pić czerwone wina także latem, bez jedzenia i w ciągu dnia. Szukają więc odmian, które są lżejsze, ale nie pozbawione charakteru. Dlatego złośliwi twierdzą, że grenache ma w sobie to, co pinot noir tylko obiecuje.
Cheers!