W lipcu śnieg, w grudniu upał
Święta w Australii rozpoczynają się, gdy pierwsza osoba wpisze do twojego kalendarza przedświąteczny lunch, piknik, kolację, imprezę firmową albo po prostu wyjście na kieliszek wina. I prawdopodobnie nastąpi to znacznie wcześniej niż moment, kiedy w sklepach pojawiają się bombki i choinki, a my pomyśleliśmy, że jest na to o wiele, wiele za wcześnie. Nie dla Australijczyków, którzy tak uwielbiają celebrować święta, że obchodzą je dwa razy w roku!
Raz tradycyjnie w grudniu, w samym środku lata i szkolnych wakacji. Drugi raz w lipcu, zimą, po to, by poprawić sobie nastrój podczas chłodniejszych i krótszych dni, a także z czystej zazdrości za europejskim Bożym Narodzeniem. Wtedy w Australii nosi się ciepłe swetry, czapki, szaliki i można do woli pić grzane wino, a nawet gdzieniegdzie da się pojeździć na nartach, by poczuć prawdziwą atmosferę białych świąt. W grudniu w Australii średnie temperatury oscylują wokół 30 stopni Celsjusza, więc trudno sobie nawet wyobrazić śnieg czy cieszyć się smakiem klasycznych zimowych potraw. Te zastępują krewetki z grilla, szynka, indyk, ostrygi i lekkie sałaty. Pogoda determinuje większość świątecznych zwyczajów. Podobnie jak australijski luz, elastyczność, otwartość i multikulturowość.
Dla kogoś z Europy widok choinek na plaży i surfujących Mikołajów może wydać się nieco egzotyczny. Dla Australijczyków 25 grudnia musi być słonecznie i upalnie. Nie można się śpieszyć i nikomu nawet do głowy nie przychodzi zjeść za dużo. Jest na to za gorąco, więc czas spędza się aktywnie, na świeżym powietrzu.
Czas dla przyjaciół
Maraton przedświątecznych spotkań czasem rozpoczyna się jeszcze w ostatnim tygodniu listopada. Zasada jest prosta – każdy stara się spotkać ze wszystkimi przyjaciółmi, znajomymi, kolegami i sąsiadami, z którymi nie będziemy widzieć się podczas świąt. A że Australijczycy prowadzą bardzo towarzyski tryb życia, spotkania wypełniają nie tylko weekendy, ale czasem wszystkie możliwe wieczory grudnia. Najlepsze restauracje i bary są rezerwowane z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem. Nie ma mowy o spontaniczności, bo ta oznaczałaby pośpiech i niepewność, a tego w Australii nikt nie lubi. Rzadko też zmienia się plany i odwołuje spotkania, bo prawie pewne jest, że drugiej okazji nie znajdziemy – kalendarz robi się za ciasny, stolik nie do zdobycia, a kto chciałby się stresować szukaniem nowej daty.
Wieczór może się rozpocząć od lampki szampana w wine barze, potem kolacja, do której z pietyzmem dobieramy najpierw białe, a potem czerwone wino, a na koniec, jeśli wciąż tematy do rozmowy się nie kończą, idziemy na kawę i lody. Podczas grudniowych gorących nocy kolejka do cukierni o godzinie 22 czy 23 nikogo nie dziwi i nie stresuje. To część przedświątecznej gorączki w australijskim stylu. Czas świąt to tutaj czas przyjemności.
Świąteczny hymn zamiast kolędy
Świąteczne piosenki i kolędy nie są w Australii aż tak popularne jak np. w Europie. Oczywiście towarzyszą nam podczas grudniowych zakupów w centrach handlowych, ale w radiu będzie ich znacznie mniej, niż się tego spodziewamy. Jeśli ktoś chciałby poczuć lokalny klimat, powinien przesłuchać świąteczny hymn Paula Kelly’ego. Opowiada historię więźnia, który 21 grudnia pisze do brata list o tym, jak bardzo brakować mu będzie rodzinnych świąt. i zastanawia się, kto teraz zrobi sos do pieczeni. Choć wie, że nie będzie już smakować tak samo, podaje bratu przepis, a przy okazji przeprasza za swoje błędy i obiecuje, że pewnego dnia to on zrobi sos. Piosenka powstała na zamówienie i miała opowiadać historię kogoś, kto nie może przyjechać na święta, bo jest daleko. Potem pojawił się pomysł z więzieniem i już tak zostało.
Na deser pavlova i kieliszek różowego wina
W Australii nie obchodzi się tradycyjnej Wigilii. W pierwszy wolny wieczór młodzi Australijczycy idą po prostu do pubu. Świąteczny poranek można zacząć od surfowania. Potem zjadają pieczonego indyka i owoce morza, głównie krewetki. W kieliszkach pojawia się szampan, australijski sparkling lub lokalna specjalność: sparkling shiraz. Tak, tak. Francja ma szampana, Hiszpania – cavę, Włochy – prosecco, a Australia – czerwone wino musujące.
Schłodzony sparkling shiraz pasuje zarówno do śniadania, jak i do słynnego australijskiego barbecue. Powinien być jednocześnie owocowy i pikantny. Owocowy będzie też deser. Pavlova, czyli tort bezowy ze świeżymi owocami, to jeden z symboli świąt, zwłaszcza że grudzień to sezon na czereśnie, mango i brzoskwinie. Upalne popołudnie spędza się na plaży, pakując przekąski i orzeźwiające wina do przenośnych lodówek zwanych w Australii „esky”.
Jeśli nasz prowiant wystarczyłby dla drużyny piłkarskiej, a do tego mamy mnóstwo plażowych krzesełek, parasole, rakietki do tenisa, materace, zestaw do krykieta… najlepiej wybrać się na jedną z plaż, gdzie można wjechać autem, otworzyć bagażnik i urządzić sobie piknik. Ktoś zapyta, gdzie w tym całym zamieszaniu podział się Mikołaj? Australijski Mikołaj wkrada się przez werandę w nocy lub nad ranem pierwszego dnia świąt i raczej nosi szorty. Zwyczajowo czeka na niego zimne piwo. Nie jest też przeciążony pracą, bo choć przynosi prezenty, to raczej drobne. Wciąż popularne jest za to wysyłanie życzeń świątecznych. Nawet znaczki na takie kartki są znacznie tańsze niż na zwykły list, trzeba tylko zaznaczyć na kopercie, że w środku jest właśnie kartka.
Święta z widokiem na ocean
Drugiego dnia świąt można wybrać się na zakupy i w ramach Boxing Day polować na super okazje i przeceny albo oglądać mecz krykieta lub słynne regaty żeglarskie Sydney-Hobart. Wieczorem warto zajrzeć do dzielnic, których mieszkańcy dekorują domy tradycyjnymi świątecznymi lampkami. Nieopodal Adelajdy jest na przykład miasteczko Lobethal, gdzie ponad 700 domów daje się ponieść atmosferze świąt. Kreatywność ich właścicieli naprawdę imponuje. Tutaj nikogo nie zdziwi, że świetlne renifery maszerują po sztucznym śniegu w towarzystwie kangurów i koali.
Wiele osób decyduje się też na świąteczne samochodowe podróże. Tradycja wzięła się od pokonywania ogromnych australijskich dystansów, by dotrzeć do rodzin i bliskich, ale przerodziła się w styl spędzania świąt. Cały dzień spędza się w drodze z przystankami na podziwianie turystycznych atrakcji, a wieczór i noc na kempingu pod namiotem lub w kamperze. Wówczas świąteczne menu zastępuje grill lub ognisko oraz poranna kawa z widokiem na ocean.
Święta w Australii naprawdę obchodzi się do góry nogami.
Cheers!