Close
O kinie przy dobrym winie

O kinie przy dobrym winie

„Zawsze byłam grzeczną dziewczynką” Z Anną Dereszowską rozmawiała Kinga Burzyńska.

Czy kino i wino są blisko siebie?

Oczywiście, że tak! Jestem przekonana, że nie tylko dla mnie tak jest. Dobry film i butelka dobrego wina – to brzmi wspaniale! I często idzie w parze. W moim domu również. Tym bardziej, że tak ten dom zorganizowaliśmy. Mamy ekran, który zjeżdża z góry, więc mamy kino w domu. Do tego wygodne fotele, dobrą kanapę i czasami do tego fantastyczne wino. Czego chcieć więcej?

Kiedy pierwszy raz piłaś wino?

Oh..! Nie wiem, czy mogę się przyznać! I też trudno powiedzieć, czy można to coś, co piłam, nazwać winem? Myślę, że miałam wtedy siedemnaście lat… Tak! Ja byłam bardzo grzeczną dziewczynką!

Bałam się, że powiesz „miałam wtedy siedem”…

Kiedy miałam siedem, to pamiętam, że ajerkoniak wylizywałam mamie z kieliszków… Zresztą wtedy, jeśli dobrze pamiętam, nie piło się w Polsce dużo wina, to dopiero ostatnie lata przyniosły zmiany
na tym polu…

Anna Dereszowska i Kinga Burzyńska

No, dobrze. Miałaś siedemnaście lat. A z kim piłaś to wino? Pamiętasz?

Z moją przyjaciółką Anią, z którą eksperymentowałyśmy nasze wspólne „pierwsze razy”. I pamiętam dobrze, że wróciłyśmy dość późno do jej domu. Spóźniłyśmy się nawet! Jej mama witała nas w drzwiach. Zdejmując buty w przedpokoju tak lekko się zachwiałam. I to nie dlatego, że mogłam być pijana, tylko po prostu się zachwiałam. Ale byłam tak zdenerwowana, że wszystko po mnie widać,
że powiedziałam szybciutko, ze mam kłopoty z błędnikiem i to dlatego… .

A najlepsze wino, które piłaś? I w jakich okolicznościach? Przypomnijmy, że jesteś podróżniczką, dopiero co wróciłaś z Wietnamu…

W Wietnamie nie piłam dobrego wina. Niestety. Ale zdarzyło mi się pić w Dubaju, w restauracji, serwującej dania kuchni molekularnej, tak niezwykłe wino, że jestem przekonana, iż smaku tego wina nigdy nie zapomnę. To było coś wyjątkowego! Niestety nie pamiętam nazwy. A drugie tak niezapomniane dla mnie spotkanie z winem miało miejsce w hotelu nad jeziorem Como. Byliśmy tam prywatnie. Szef kuchni był miłośnikiem wina, miał potężną piwnicę i tym winem nas raczył. Chyba nas polubił?

Dużo podróżujesz, i próbujesz, i kosztujesz. Przeczytałam, że jesteś fanką win Nowego Świata. Czy jesteś konserwatywna w tym wyborze, czy też, będąc w nowym miejscu poszukujesz nowych smaków? Czy utożsamiasz wino z miejscem, w którym jesteś?

Mam nieodparte wrażenie, że wino najlepiej smakuje w miejscu, w którym się je robi. Nie wiem
, czy ma na to wpływ anturaż, przestrzeń, powietrze? Na przykład vinho verde w Portugalii kocham! A w Polsce już mi tak nie smakuje. Wręcz wydaje mi się, że to jakiś sikacz. Albo cava w Hiszpanii – coś fantastycznego! Przyznaję, że dobra cava tutaj też mi smakuje, ale już czegoś brakuje w jej smaku, coś jest nie tak, coś znika… I te wina Nowego Świata to opowieść, która jest wciąż przede mną, bo cała Ameryka Południowa pozostaje dla mnie wciąż nieodkryta. Ale z całą pewnością również ze względu na wino, bo ono już w Polsce mi bardzo smakuje. To jak może mi smakować tam? Z całą pewnością się wybiorę i sprawdzę!

Jesteś typem odważnej matki. Podróżujesz razem z rodziną. Twój syn ma 4,5 roku a Wy wróciliście właśnie
z Wietnamu. Wspólnie odkrywacie te lokalne smaki?

Tak! W Wietnamie przylecieliśmy do Hanoi i znaleźliśmy miejscowych przewodników i taką wycieczkę lokalnymi szlakami kulinarnymi. Proszę mi wierzyć, nie były to restauracje z gwiazdkami Michelina. Do wielu z nich trudno byłoby dotrzeć osobie niewtajemniczonej. Było to doświadczenie… powiem eufemistycznie: mocno kontrowersyjne (śmiech). Ale jedzenie w tych miejscach było absolutnie wyjątkowe i niepowtarzalne. Chociaż pewnie tutaj, w Polsce, już by tak nie smakowało. Wszystko świeże: świeże owoce, świeże warzywa, drób, niestety, też bardzo świeży. Byliśmy świadkami patroszenia przed lokalem. Zupełnie inaczej to smakuje na miejscu. Tylko wina nie dało się pić. Jeżeli chodzi o wino, to Dubaj jest dla mnie punktem odniesienia. Tam doznania zmysłowe przy piciu wina były dla mnie wyjątkowe. Chociaż, o ile się nie mylę, akurat wina się tam nie produkuje. Trochę za sucho i pustynnie…

Anna Dereszowska

A Stary Świat, Europa?

Włochy lubię. Z Francją mam kłopot. Te wina francuskie uchodzą za tak wyjątkowe, tyle się o nich mówi, sami Francuzi podkreślają ich wyjątkowość na każdym kroku. Podobno jest najlepsze
na świecie, ale nie dla mnie. Gdybym miała wybierać z europejskich win, to jednak Włochy. Może dlatego, że w kieliszku wyczuwa się słońce? Tę słoneczną, owocową słodycz? Zdecydowanie wolę Włochy.

Skoro mówimy o związkach między kinem a winem, to możesz opowiedzieć o scenach, w których pije się wino? Albo którym to wino towarzyszy?

Tu trzeba zaznaczyć, że podobnie jak zmieniła się generalnie kultura picia w Polsce, tak i zmieniła się kultura pracy na planie. W tej chwili na planach filmowych już się raczej nie pije. Ja się z tym chyba nigdy nie spotkałam… Chociaż, nie! Może jeszcze przy produkcjach wyjazdowych ten alkohol gdzieś tam się pojawia. Aktorzy bywają jak dzieci, które zostały wypuszczone na kolonie. I na tych koloniach, wiadomo…. (śmiech). Muszę wyznać, że był taki jeden film… To była Tajemnica twierdzy szyfrów, którą kręciliśmy na Dolnym Śląsku. I tam wieczorami, które spędzaliśmy wspólnie, to wino się na stole pojawiało. Ale na planie, w scenach, pije się, niestety, tylko sok z czarnej porzeczki.

Oooo! Co za rozczarowanie!

Prawda? Do tego zazwyczaj słodki.

Wy, aktorzy, jesteście ludźmi o niezwykle wykształconej wyobraźni. Budowa każdej roli takiej wyobraźni od Was wymaga. Czy jak pijesz wino, to masz obraz czegoś? Wyobrażasz sobie coś dookoła? Wino buduje wokół Ciebie jakąś przestrzeń?

Nie zawsze. To zależy, jak piję to wino…

I która to butelka…

(śmiech) Oczywiście, że tak! Jak oglądam film i sięgam po kieliszek, to nie jest to sytuacja, w której mogę się tym winem delektować i tę przestrzeń wokół mnie odkrywać. Moja uwaga zajęta jest czymś innym. Ale gdy siadamy w gronie przyjaciół, wyciągamy z zapasów jakąś ulubioną butelkę
i to wino, rzeczywiście, ma w sobie coś wyjątkowego, to wtedy mogę się na tym skupić i podążam
za smakiem, zapachem tam, dokąd mnie zaprowadzi. Wtedy, te przestrzenie się otwierają. Ale jestem przekonana, że wszystkim się otwierają! Do tego nie trzeba być aktorem, żeby się otwierało. Najczęściej wystarczy dobry korkociąg (śmiech).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Close